środa, 18 listopada 2009

1. No i stało się:)

Jesteśmy w 7 lub w 9 tygodniu ciąży. Nie wiemy dokładnie, bo 7 - to według moich obliczeń, 9 - według obliczeń lekarza. Okaże się pewnie przy następnej wizycie u lekarza.
Pełnia szczęścia? Oczywiście!!! Przecież czekaliśmy na tę chwilę:) Ale jest ona okraszona moim złym samopoczuciem, obawami, jak to będzie, lękami o to, czy wszystko będzie w porządku... Strachem przed bólem, przed porodem, przed tym, czy dziecko będzie zdrowe... To normalne uczucia, które towarzyszą, mogę się założyć, każdej kobiecie w ciąży. Ja bardzo boję się porodu, tego, jak będę traktowana w szpitalu przez pielęgniarki, lekarzy, tego, jak będę potem wyglądać, tego, że dzielę się moim ciałem z kimś. Obawiam się karmienia piersią... o rany, na razie przez gardło mi te słowa nawet nie chcą na razie przejść. To bardzo, bardzo trudne.
Egoistyczne? Jasne, że tak. Do tego doszło jeszcze przeświadczenie o tym, że dla mnie dziecko, ciąża, to już koniec wszystkiego, po prostu wszystkiego. Teraz to już tylko gary, kuchnia, pranie, sprzątanie... I tak już do usranej. No, ale od czego ma się kochającego, wspaniałego męża przy boku? Od tego, żeby nie pozwolił na takie samopoczucie, żeby powiedział: "Kochanie, wszystko będzie dobrze". I to wystarczy, bo jeżeli on to powie, to ja mu wierzę.
Czekam z niecierpliwością na dzień, na chwilę, kiedy wszystkie te lęki ulecą...
Nie czuję się matką-polką, w ogóle nie czuję się matką... "O rany, Siara, ktoś będzie mówił do ciebie mama, szok..." - powiedziała Ania, gdy się dowiedziała. Czy to nie wspaniałe? Ktoś będzie mówił do mnie mama... No i ciekawe, kto z tego Ktosia wyrośnie? Czy dziecko szanujące i kochające swoich rodziców, czy łobuz? Czy to wszystko od nas zależy? Czy są inne czynniki mające na wychowanie dziecka duży wpływ? Jakim będzie człowiekiem...

Dziś czuję się dobrze, ale to, co działo się jeszcze do końca zeszłego tygodnia, to była jakaś masakra! Nudności, zawroty głowy, osłabienie makabryczne! Nogą ni ręką nie mogłam ruszyć! Nawet rzyganie mi nie szło. Mogłam tylko leżeć przed telewizorem i cicho pochlipywać...

Generalnie to wszystko jest niesamowite, jeżeli chodzi o cud narodzin, cud rozwoju człowieka - w necie przeglądam ciągle strony dotyczące rozwoju płodu, nie mogę się doczekać chwili, gdy poznamy płeć dziecka. Dziś się dowiedziałam, że mój maluszek ma już zaczątki linii papilarnych!!! I ogonek;) Ale ten taki jaszczurzy, nie męski;)

Nachodzi mnie jeszcze pytanie: Czy kobietom w ogóle można źle mówić o ciąży, o swoim kiepskim samopoczuciu, o swoich obawach? No przecież to stan błogosławiony - trza dziękować losowi za taki dar! Oczywiście, że trza, ale niech ktoś powie, do cholery, jak to jest naprawdę! Kobiety nie są przygotowywane na to, jak to wszystko naprawdę wygląda, jak będą się czuć, jakie to wszystko jest trudne psychicznie i fizycznie. Przynajmniej dla niektórych. Wiadomo - każda kobieta inaczej przechodzi ciążę. Wiem, że ja i tak znoszę to wszystko bardzo dobrze. I oczywiście dziękuję losowi.