wtorek, 1 grudnia 2009

2. Już mogę chodzić na zakupy

Już 11 tydzień. ( Sama nie wiem, czy według wyliczeń lekarza, czy moich? Chyba lekarza jednak.)
Masakra. Ciągle mi źle. Czasem mi się wydaje, że te nudności to sobie zmyślam, no bo ileż czasu może człowiek się źle czuć???
No, ale najważniejsze, że psychicznie dużo lepiej się czuję. Już weszłam w fazę radości z mojego stanu. Imiona już zaklepane: Jagoda lub Wojbor. (O, Wojbora to mi nawet w edytorze podkreśla - nawet komputer nie zna takiego słowa.)
Gwell, gdy usłyszała, zakrzyknęła:
- Jak?? Wojtek?
- Wojbor - ja na to.
- Aaaaa idźta wy z takim imieniem, mam nadzieję, że będziecie mieli dziewczynkę!!
Ubawiliśmy się na maksa:)

Co do moich obaw, a propos ciąży, sensu tego wszytskiego itp. , Magda pożyczyła mi książkę pt. "Ciąża - najpiękniejsze 9 miesięcy w życiu kobiety". No normalnie dyskryminacja!!! Zakładanie z góry, że jak kobieta nie ma dziecka (a najlepiej stadka dzieci), to już nie może być szczęśliwa!! Artek też tak pomyślałał, jak przeczytał ten tytuł. Ale, wracając do książki - tam znalzłam nawet jeszcze gorsze rzeczy od tych, które ja pisałam!! Wyrodne matki! Jak będę ją miała pod ręką, to przytoczę fragmenty. Ubaw po pachy.

Tak, mogę już nawet chodzić na zakupy. Jeszcze tydzień temu, wracając z Galerii Słupsk lądowałam najpierw w toalecie. Fakt, śmierdzi tam cały czas, jak cholera, ale wydaje mi się, że to bardziej przez chodzenie w kółko, jest tam mnóstwo kolorów, sklepów, dźwięków itp. Normalnemu pewnie rzygać się chce, a co dopiero ciężarowcom.

A tak poza tym, to jestem tak szczęśliwa, że trudno to opisać. Kocham Artka, a on mnie. Oboje kochamy naszego maleńkiego Gumisia. Jest po prostu bosko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz