środa, 17 lutego 2010

10. Jagódka

Mam nadzieje, że za m-c nadal informacje będą te same;)
No, ale od początku. W środę tydzień temu, czyli 10 lutego, Artek nie mógł być, bo pojechał na urlop w Pieniny, więc pojechałyśmy razem z mamą na USG. Bardzo się cieszę, że zaproponowałam to mamie, bo wiem, że było to dla niej ogromne przeżycie - wzruszające i jedyne w swoim rodzaju. największe wrażenie zrobiło na niej chyba bicie serduszka...
No i po kilku minutach badania lekarz zapytał, czy podać płeć... Tyle czasu na to czekałam, że aż krzyknęłam - no pewnie!!! - Dziewczynka! - mówi lekarz. No i co? Łzy mi same zaczęły płynąć... Jestem bardzo szczęśliwa, ale dlatego, że wiem, nareszcie!:) Może i za m-c się okaże, że chłopiec, ale to nic nie zmieni. Tylko tyle, że ciuszki, które Aga dla nas trzyma raczej się nie przydadzą. My z mamą nadal kupujemy neutralne. W ogóle strasznie mnie denerwuje to, że standardowo - dla dziewczynki różowe, czerwono-białe, różowo-białe... Dla chłopców juz jest lepiej, tak mi sie wydaje, bo są różne kolory - od błękitów, po różnego rodzaju zielenie, beże, pomarańcze.
No, ale wracając do badań - zapytałyśmy, tak z ciekawości - czy na USG widać jest wady ortopedyczne, takie jak ma mój bratanek - brak kości piszczelowej, paluszków u rąk... Chciałam tylko usłyszeć tak albo nie. A lekarz zaczął bardzo dokładnie w tym momencie wszytsko sprawdzać. Okazuje się, że widać bardzo dokładnie. Nasza jagódka ma wszytskie paluszki, kości u nóg, u rąk... Lekarz powiedział, żebym mu przypominała, że będziemy sprawdzać za każdym razem. Nie ma to dla mnie znaczenia. Znając juz te wady nie boję się. Boję się innych rzeczy. Ale skoro mamy sprawdzać, sprawdzajmy:) To fajna zabawa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz